Podczas konferencji Humans to Mars jednym z prelegentów miał być Buzz Aldrin – drugi człowiek na Księżycu. Czekałem na jego pojawienie się z oczywistych powodów. Nie spotykasz przecież takiej osoby codziennie.
Buzz Aldrin wkroczył na scenę i pokazał swoją koszulkę – Get Your Ass To Mars – stylizowaną na logo NASA. Jest on od wielu lat niestrudzonym orędownikiem eksploracji Marsa i zrobienia tego lepiej niż to było zrobione z Księżycem, gdzie po prostu postawiliśmy flagi, odcisnęliśmy ślady butów i wróciliśmy. Na Marsa, jak już polecimy, to mamy tam zostać na dobre.
Jego ponad półgodzinna prelekcja dotyczyła pomysłu na system statków, które cyrkulowałyby między Ziemią, Księżycem a Marsem w różnych konfiguracjach. Koncepcja takiego pojazdu dostała nawet już swoją nazwę – Aldrin Cycler. Cały wykład był dość długi i szczerze mówiąc niezbyt porywający. Buzz ma już 87 lat i choć trzyma się bardzo dziarsko, to nie trzyma już tempa dobrego mówcy. Trudno ocenić bez dłuższego wgłębienia się w bardzo techniczne szczegóły, czy jego plany mają sens czy nie. Powiedział za to jedną dość kontrowersyjną, ale prawdziwą i ważną rzecz: jeśli na serio chcemy lecieć na Marsa, to trzeba pozbyć się Międzynarodowej Stacji Kosmicznej jak najszybciej, bo pożera ona rocznie 3,5 mld dolarów!
Warto siedzieć w pierwszym rzędzie
Po swoim wystąpieniu Buzz Aldrin zniknął za kotarą. W trakcie następnej prezentacji przyszedł do pierwszego rzędu, aby posłuchać wystąpień prelegentów i… Usiadł na wolnym miejscu tuż koło mnie… Wow!
Co robisz jak masz taką osobistość w zasięgu? Starasz się wymyślić coś inteligentnego do powiedzenia (trudne w tak stresującej sytuacji) i zrobić sobie zdjęcie (niezręczne i głupie). Oczywiście nic ciekawego nie udało mi się wymyślić, ale o zdjęcie muszę się zapytać! Tylko nie chciałem wyjść na palanta, więc czekałem do zakończenia obecnie prowadzonych prezentacji. Jednak inny uczestnik konferencji, który siedział po prawej stronie od Buzza był ode mnie szybszy i pierwszy zadał pytanie czy może zrobić sobie z nim z zdjęcie… Na co Buzz odpowiedział, że „na tej sali jest wiele osób, które chciałyby zrobić sobie z nim zdjęcie, więc… może tak jakoś grupowo…” Na co zmieszany pytający odpowiedział, że „jasne…”. Jednak już przed końcem prezentacji Buzz wyszedł wezwany przez swoją asystentkę. Udało mi się tylko zrobić takie zdjęcie Buzza Aldrina „z przyczaja”.
Nie dziwię się jednak Aldrinowi, że odmówił. Przez ostatnie 40 lat musi słuchać takie pytania codziennie. Ja osobiście nigdy nie byłem wielkim zbieraczem autografów czy zdjęć ze sławnymi ludźmi. Choć muszę przyznać, że jednym z celów latania na tego typu konferencje jest „dotknięcie” tych amerykańskich autorów, mówców, przedsiębiorców i przekonanie się, że to prawdziwi ludzie z krwi i kości. A skoro tak, to my (ja) też możemy robić takie rzeczy jak oni. Ale oczywiście dotykanie ich nie oznacza fizycznego dotykania, zbierania autografów czy fotek ;)
Buzz Aldrin, Papież i Steve Jobs
Zawsze będziemy potrzebować autorytetów, mistrzów, czy ludzi, od których możemy się inspirować. Ale też mi się wydaje, że niektóre osoby są tak wielkimi „gwiazdami”, że nie dodają one żadnej motywacji, inspiracji czy woli działania. Bo są one właśnie tak straszliwie wielkie! Dalekie. Nieosiągalne… To co oni zrobili było super, ale jak ja malutki mogę coś zrobić choćby w 1/100 podobnego?
Buzz Aldrin zadaje trudne pytania innym prelegentom
Przecież nie będę tak kreatywny jak Steve Jobs, tak pobożny jak Papież i tak wyjątkowy jak Buzz Aldrin. Ciekawsze i bardziej inspirujące byłoby spotkanie z „normalnym”, obecnym astronautą. Dlatego przeprowadzam wywiady ze „zwykłymi” ludźmi, którzy robią kosmiczne rzeczy.
A Ciebie kto motywuje mocniej? Wielkie gwiazdy czy ludzie bliżsi rzeczywistości?